piątek, 16 września 2016

Rozdział Pierwszy.

Anastazja
           
      Imperium Osmańskie, rok 1550
      - Wstawaj hatun! – usłyszałam nad sobą szorstki głos, a potem niespodziewanie poczułam bolesne szarpnięcie za ramię. Mimowolnie, cicho jęknęłam pod wpływem krótkotrwałego bólu. Zaspane oczy otworzyłam w tempie błyskawicznym, popadając w ogromne zdezorientowanie. Usiadłam, podpierając swe ciało na dłoniach. Niemrawym wzrokiem rozejrzałam się dookoła, a do mych uszu docierał ten ogromny hałas, który tu panował. Gdzie ja jestem? Co ma znaczyć ten cały rozgardiasz? Powinnam być w swoim pokoju! Jednak nie byłam. Niczego nie rozumiałam…
       Rozejrzałam się dokładnie raz jeszcze. Znajdowałam się w pomieszczeniu z drewnianymi, obdrapanymi ścianami, a dookoła roznosił się lekki zapach stęchlizny. Zauważyłam iż znalazło się tu także kilkanaście innych dziewcząt, między którymi chodził jakiś mężczyzna i budził je tak jak i mnie chwilę wcześniej. Nagle wytrzeszczyłam oczy ze zdumienia, bowiem dotarło do mnie, że to wszystko, co widnieje przed mymi oczyma jest zupełnie inne, jakby nie z tej epoki. Wzmiankowany mężczyzna nie wyglądał jak typowy facet z XXI wieku i do tego nie jak europejczyk! Dokładnie zlustrowałam go wzrokiem, starając się przeanalizować każdy szczegół jego postaci. Miał na sobie długi do ziemi, wzorzysty kaftan, a za pasem broń. Jego twarz porastała dość gęsta, ciemna broda. To było niesamowicie dziwne zjawisko. A może to sen? Albo jakiś durny żart? Co to za jakiś teatrzyk? A może bal przebierańców? Nie… To nie możliwe. Mój wzrok spoczął na pozostałych dziewczętach, które podnosiły się ze swych posłań. Były brudne i potargane… zupełnie tak jak ja - uświadomiłam sobie nagle, spoglądając na siebie. Co się tu działo, do jasnej cholery?! Gdzie się znalazłam? Byłam bardzo zdezorientowana tym wszystkim, co działo się wokół mnie…
       - Pośpieszcie się, przeklęte hatun! – krzyknął ten sam mężczyzna, który nas obudził. Drgnęłam słysząc jego głos. Jednak w mym umyśle wyryło się tylko jedno słowo. Hatun. Przecież znałam je doskonale! Ponadto było w czasach osmańskich często używane jako tytuł przysługujący niewolnicy. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę i jego ubiór, a potem mój wzrok ponownie przesunął się na potargane dziewczęta, nagle wszystko rozumiejąc. Mój umysł zaczął nareszcie pracować a wnioski nasuwały się same. Nie… To nie było możliwe, jednak wszystko układało się w logiczną całość. 
      - Gdzie ja trafiłam? – wyszeptałam sama do siebie, choć odpowiedź kołatała mi się po umyśle. Przecież to było jasne niczym Słońce. Byłam zbyt zafascynowana tym działem historii, abym nie mogła tego wszystkiego rozpoznać. – To nie dzieje się naprawdę – wyszeptałam.
      - Zapomniałaś, hatun? – pyta mnie ze zdziwieniem jedna z dziewcząt, która spała wcześniej po mej lewej stronie. – Porwali nas Osmanie – wyjaśniła spokojnie, odgarniając swe czarne, piękne loki, choć nieco skołtunione. – Zabiera nas na targ niewolników – dodała krótko, wskazując na mężczyznę w kaftanie. – Jak masz na imię? – pyta z lekkim uśmiechem, a ja spojrzałam na nią zdumiona. Zostałyśmy niewolnicami, a ona się uśmiecha! A może próbowała jedynie być miła?
       - Anastazja, a ty? – odpowiadam niemal automatycznie, słysząc pytanie dotyczące mego imienia. - Który mamy rok? – zapytałam zdumiona, trawiąc to, czego się właśnie dowiedziałam. Wszakże odpowiedź owej niewiasty potwierdziła me domysły. To, co właśnie się działo było niemożliwe. To magia, bo jak miałam to naukowo wytłumaczyć? 
       - Co z tobą, dziewczyno? – pyta ze zdziwieniem druga, siedząca po prawej stronie. Od kilku chwil przysłuchiwała się naszej rozmowie, a mnie obrzucała wzrokiem, jakbym była z innej planety. Choć nie wiele się pomyliła.
      - Jestem Angela – odpowiedziała spokojnie ta pierwsza. – Jest 1550 rok, mówią że jesteśmy w Kütahyi – dopowiada Angela, a mój mózg zaczyna pracować na najwyższych obrotach, przeczesując wiadomości, które posiadałam w mym umyśle. Jeśli dobrze pamiętałam historię, to wtedy tą prowincją władał jeden z synów sułtana Süleymana Wspaniałego; książę Bayezid. O ile historia nie kłamie – przemknęło mi przez myśl. Przymknęłam na chwilę oczy, nadal nad tym wszystkim się zastanawiając. Cofnęłam się w czasie, ale, ale jak? To nie działo się naprawdę, nie mogło… Przecież to niemożliwe! Jednak najpierw musiałam poukładać sobie wszystko, co wiedziałam.
      - Jestem Anna – odzywa się nagle ta druga, choć nikt jej o nic nie pyta. – Może nam się poszczęści i trafimy do haremu şehzade Bayezida? – zapytała z błyskiem w oku dziewczyna, najwidoczniej godząc się już ze swym losem. Wiedziałam doskonale o kim mówi, znałam to słowo. Przecież şehzade oznaczało księcia. Nie rozumiałam tej całej sytuacji. Zdałam sobie sprawę, że mój umysł wychwytuje pojedyncze słówka, które znałam już wcześniej i reaguje na nie znajomo, jednak i tak rozumiem język, którym się posługują tutejsi ludzie, chociaż w rzeczywistości nie znałam osmańskiej mowy. To wszystko stawało się jeszcze dziwniejsze z każdą chwilą. 
      - Nie ociągać się! Szybko ubierajcie się! – wrzasnął ten sam mężczyzna, a dopiero teraz zauważyłam, że dostałyśmy proste ubranie. Przynajmniej wyglądały na czyste i nie były porwane, tak jak moje i Anny. Od razu zrozumiałam po cóż to. Musiałyśmy być schludne, aby dostał za nas jak najwięcej. Szybko się przebrałyśmy, widząc niecierpliwiącego się mężczyznę, a potem zaciągnięto nas na targ. Prawda była okrutna, stałyśmy się niewolnicami, które miały zostać sprzedane, jak jakaś rzecz. Jak to się mogło stać, że tutaj trafiłam? Jakim cudem mogłam przenieść się do tych odległych czasów? To wszystko, co się działo było niemożliwe i niesamowite zarazem. Na świecie jednak musi istnieć jakaś magia, bo jak mogłam to wyjaśnić? Co teraz ze mną będzie? Nadal te pytania mnie nurtowały, a co gorsza; nie znajdywałam na nie żadnej odpowiedzi. 
          - Chcę tą jasnowłosą – usłyszałam, przerywając swe rozmyślania, którymi byłam pochłonięta i szybko podniosłam wzrok na mówiącego mężczyznę, chcąc wiedzieć o kim mówi. Był dość bogato ubrany, a razem z nim było dwóch strażników. Musiał być kimś ważnym. Może to jakiś wpływowy Bey* albo nawet Paşa*? Mężczyzna, który był naszym „właścicielem” szarpnął mnie za rękę, abym wyszła przed tłum dziewcząt, co też uczyniłam bez zbędnego buntowania sie. Przyjmując zapłatę oddał mnie w ręce strażnika, obok którego stała już Angela. Po krótkiej chwili również i Anna do nas dołączyła. To dziwne iż zechciał akurat nas trzy, jednak nie zaprzątałam sobie tym dłużej myśli. Była z nim jeszcze jedna niewolnica, jednak nie zwróciłam na nią uwagi. Dziękowałam sobie w duchu, za to, że tak bardzo pokochałam kulturę Osmanów i byłam obeznana z ich zwyczajami, co ogromnie ułatwiało mi sprawę. Dzięki temu, ze miałam jakiekolwiek pojęcie o tych czasach mogłam się choć w pewnym stopniu odnaleźć, czy nie popełnić jakiegoś błędu, który by mnie zdradził. Jednak wtedy ten niezaprzeczalny fakt, iż zostałam sprzedana spadł na mnie niczym kubeł zimnej wody. Prawdopodobnie trafiłam do haremu tegoż mężczyzny. Obrzuciłam go przerażonym wzrokiem. Nie był stary, musiał być kilka lat starszy ode mnie. Był także dość przystojny, co zauważyłam już wcześniej, choć nie zwróciłam na to uwagi. Jednak to nie zmieniało faktu, że nie chciałam robić czegoś wbrew sobie. Nerwowo przełknęłam ślinę. Czy będę musiała mu się oddawać? Nie chciałam tego. Obym została jedynie zwykła służącą, błagałam w duchu. Kątem oka co i raz na niego spoglądałam. Mężczyzna szedł na przedzie, a za nim prowadzili nas strażnicy. Nie minęło wiele czasu, a wyprowadzili nas poza targ. Rozglądałam się po mieście, mając świadomość iż taka okazja może się więcej nie powtórzyć. Kütahya była naprawdę piękna, a to wszystko niesamowicie mnie fascynowało. Nawet na chwilę zapomniałam o moim nieciekawym położeniu, w którym mimowolnie się znalazłam. Zauważyłam iż niedaleko przed nami wznosił się ogromy pałac. Czyżby to była siedziba şehzade? – przyszło mi do głowy. W nim zamieszkiwał syn samego sułtana Süleymana? Gdybym tak mogła go ujrzeć choć przez chwilę, nie pragnę niczego więcej… Zorientowałam się, że zmierzamy w jego kierunku. Może ten Bey mieszka w pobliżu pałacu? Mnóstwo pytań cisnęło mi się na usta, jednak wolałam zachować milczenie, tak jak nakazał nam wcześniej ów mężczyzna. Natomiast inna dziewczyna, której nie znałam, a także została zabrana z targu nie była już taka spokojna jak ja.
      - Dokąd nas zabieracie? – zapytała wściekle. – Wypuście nas – zarządzała władczym tonem, a przy tym podjęła próbę wyszarpania się z uścisku janczara. 
     - Uspokój się – szepnęłam, chcąc złagodzić sytuację. Wiedziałam, że siłą nic nie wskóra, a jedynie posłuszeństwo być może na coś się zda. Jednak ona posłała mi wrogie spojrzenie, a ja zrezygnowana przeniosłam wzrok na strażnika, który po chwili do niej przemówił.
      - Zamilcz, hatun – próbował uciszyć ją mężczyzna, szarpiąc za włosy, na co ona jęknęła z bólu. W tym momencie zrozumiałam, że ci ludzie nie będą się z nami patyczkować. Lepiej było się nie wychylać i być posłuszną, tak jak podejrzewałam od samego początku. 
     - Uważaj na nie – zrugał strażnika Bey. – Są własnością şehzade Bayezida, nic im nie może się stać. 
    - Jak każesz, Serhat Bey – powiedział od razu janczar, a jego uścisk musiał zelżeć, bowiem i grymas na twarzy dziewczyny się zmniejszył.
      Podniosłam wzrok, spoglądając w twarz Beya. Nie jesteśmy w jego haremie? Odetchnęłam z ulgą. Może była dla mnie jakaś nadzieja. W haremie księcia zapewne było wiele dziewcząt. Jeśli będę miała szczęście, nikt na mnie nie zwróci uwagi i spokojnie przetrwam dni, aż nie powrócę do swoich czasów. Jeśli powrócę – przeszło mi przez myśl. Do tego zobaczę pałac samego syna Suleymana Wspaniałego! Moja fascynacja tym miejscem była coraz większa. Nie mogłam się doczekać, aż znajdziemy się w środku, aż wreszcie będę mogła przespacerować się korytarzami tej starej budowli…
        Droga do pałacu nie trwała długo. Szybko się tam znalazłyśmy, a Bey oddał nas w ręce jednej z kalf - haremowej czeladniczki. Jeśli dobrze zapamiętałam miła na imię Nurbahar. Od razu zabrała nas do hammanu, czyli osmańskiej łaźni, gdzie inne niewolnice nas umyły i doprowadziły do względnego porządku. Rozglądałam się cały czas, wszystko mnie ciekawiło. To miejsce było naprawdę wspaniałe, a ja chciałam wszystko zapamiętać jak najdokładniej. Dostałyśmy też po nowej sukience, abyśmy nie musiały chodzić w łachmanach od mężczyzny, który nas sprzedał. Byłyśmy zwykłymi niewolnicami, więc nasze stroje według ich mniemania były proste, a jednak moim zdaniem suknia, która miałam na sobie zapierała dech w piersiach, a przecież ja nigdy nie zwracałam uwagi na to, jak wyglądam. Sukienka była prosta, biała, a w pasie miałam przepleciony łańcuszkowy pasek. Bardzo mi się podobała. Angela, z którą szybko złapałam wspólny język dostała ciemnogranatową z połyskującego materiału, z długimi rękawami i paskiem, który wyglądał jakby był tkany z kwiatów, idealnie opasającym jej talię. Natomiast Anna pomarańczową, z czarnym wzorem u samego dołu i przy dekolcie. A Sofia, dziewczyna, która była niespokojna podczas drogi do pałacu miła taką jak ja, ale w odcieniu morskiego błękitu. Zostałyśmy także ładnie uczesane, aby nasze potargane włosy nie straszyły ludzi. Dostałam ładną ozdobę, pasującą do paska sukni. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tak pięknie wyglądać…
       Po tych wszystkich czynnościach, które miały przywrócić nas do porządku, zaprowadzono nas do głównej sali, gdzie spały wszystkie niewolnice. Każda z nas miała przydzielone tam swoje posłanie. W noc je miałyśmy rozkładać, natomiast w dzień w tym samym miejscu stały malutkie stoliki i wygodne, ogromne poduszki. Przynajmniej tak mówiła Nurbahar Kalfa. Sala była dość przestronna, a w niej znajdowało się pełno dziewcząt. Wszędzie dostrzegałam otomańskie wzory, pięknie malowane wazy, okna zasłonięte cienkim zasłonami. Wiedziałam, że do końca życia zapamiętam ten widok. 
         Cały czas rozmyślałam o tym, jakim cudem się tu znalazłam. Jeszcze wczoraj czytałam książkę o dynastii Osmanów i zasypiałam we własnym łóżku w XXI wieku. A dzisiaj? Dziś jestem w XVI wieku w pałacu şehzade Bayezida, w Kütahyi… To wszystko było takie niesamowite, takie nierealne. Znalazłam się w miejscu, w którym wszystko jest mi znajome i obce zarazem. Co ja mam myśleć o tym wszystkim? O ludziach, którzy kiedyś żyli, a mnie było dane ich spotkać. Co innego o nich czytać, a co innego spotkać, rozmawiać…




       W haremie znajdywałam się już kilka dni, każdy z nich upływał dość spokojnie. Uczono nas różnych rzeczy, muzyki, zasad religii, tutejszego języka i pisma… Ponadto miałyśmy wykonywać różne prace, tak jak rozkażą nam zarządcy. Za kilka dni miałyśmy przyjąć ich wiarę, islam. Każda z haremowych niewolnic musiała przez to przejść, przynajmniej tak nam powiedziano, a my musiałyśmy się dostosować, jeżeli nadal chcemy przebywać w pałacu żywe.. Nie chciałam tego robić, ale co począć? Kalfa rozkazała nam, abyśmy wybrały sobie muzułmańskie imiona, jakie chcemy. Wiedziałam, że buntowanie się przeciw tutejszym zasadą niczego nie da. Przeszły mnie ciarki, bowiem pomyślałam o Sofii, która trafiła na falkę, bowiem nie chciała się podporządkować nawet w najmniejszym stopniu. 
     Bratnią duszę odnalazłam w ciemnowłosej Angeli – roześmianej Wenecjance. To z nią zamieniłam pierwsze słowa w tym miejscu. Jako jedna z nielicznych była dość przyjaźnie nastawiona do wszystkich. Większość z haremowych niewolnic, ciągle ze sobą rywalizowało o względy księcia. Anna, która przybyła z nami do pałacu była dość miła, jednak wolała samotność. Natomiast Sofia była okropna! Nie słuchała nikogo, aż dziw, że kalfy nadal ja tu trzymały. Jednak to sułtanka Rana, matka dzieci księcia rządziła haremem i to ona o wszystkim decydowała. Ją także chciałam spotkać, podobno dała księciu wiele dzieci…
      Jednak moją głowę zajmowało coś jeszcze. Nade wszystko pragnęłam spotkać księcia Bayezida. Nie w głowie była mi alkowa, urodzenie syna i sułtanat, co było marzeniem większości niewolnic zamieszkujących w haremie. Chciałam wiedzieć, czy książę Bayezid jest taki jak opisują go książki z moich czasów. Niestety, do tej nie miałam okazji go spotkać…

      Skręciłam w kolejny korytarz, jednak nadal nie rozpoznawałam tego miejsca. Oh, już dawno powinnam być w haremowej sali! Który korytarz do niej prowadził? – zastanawiałam się gorączkowo. Musiałam w końcu przyznać iż zgubiłam się w tym wielkim pałacu. Każdy korytarz wyglądał podobnie, sama już nie wiedziałam, w którą stronę powinnam była się udać. Podążałam dość szybkim krokiem, przemierzając kolejne korytarze, próbując odnaleźć odpowiednią drogę. Bez zastanowienia skręciłam w kolejny, a wtedy poczułam uderzenie o coś, a raczej kogoś. Zapewne upadłabym, gdyby nie schwytały mnie silne ramiona tegoż osobnika. Uniosłam głowę wyżej, spoglądając mężczyźnie prosto w oczy. Miałam wrażenie jakby czas się zatrzymał, choć nie mam pojęcia czemu. Był to wysoki, ciemnowłosy młodzian, którego widziałam po raz pierwszy. Jego szare oczy spoglądały mi się z uwagą, a na obliczu widniał poważny wyraz twarzy. 
       - Co tutaj robisz, hatun? – odezwał się, a jego uścisk zelżał, choć nie zabrał dłoni z mych ramion, jakby bał się iż jeszcze mogłabym upaść. Nie wyglądał na złego, choć jego ton wyraźnie wskazywał na to, że nie powinno mnie tutaj teraz być. 
     - Zgubiłam się – powiedziałam jedynie, bo cóż więcej mogłam powiedzieć; spuściłam swój wzrok. Nie wiedziałam kim on był, a i taka była prawda. Natomiast mężczyzna ku mojemu zdziwieniu uśmiechnął się lekko, sprawiając iż poczułam wypieki na mych policzkach. Oh, dlaczego! Zarejestrowałam fakt iż mężczyzna nadal trzyma mnie w swoich objęciach, nie spuszczając wzroku z mego oblicza ani na chwilę i ogarnęło mnie niesamowite przerażenie. Zginę, jeżeli ktoś by nas tu teraz zobaczył. Jego dotyk był delikatny, wiec bez trudu mogłam się odsunąć od niego.
       - Wybacz panie, jednak nie wiem kim jesteś – powiedziałam spokojnie, starając się na niego nie patrzeć. – Należę do haremu księcia Bayezida, nie możesz ze mną rozmawiać – powiedziałam spokojnie, na chwilę krzyżując nasze tęczówki, jednak szybko spuściłam wzrok. Chciałam go wyminąć i odejść, jednak wtedy ten złapał mnie delikatnie za łokieć, zmuszając do zatrzymania. 
      - Co ty robisz? – wyszeptałam przerażona, spoglądając na mężczyznę, kompletnie nie rozumiejąc jego zachowania. O co mu chodziło?!
      - Nie bój się mnie – odparł, a w kącikach jego warg nadal igrał lekki uśmiech. – Haremowa sala jest w tamtą stronę – powiedział, wskazując przeciwny kierunek, niż ten, w którym chciałam podążyć.
      - Zgubiłam się, jestem tu tylko kilka dni – powiedziałam, wzruszając ramionami. Skierowałam we wskazanym kierunku, a mężczyzna nie zatrzymywał mnie dłużej. Minęłam go bez słowa, jednak zatrzymałam się po przejściu kilku kroków i jeszcze raz odwróciłam w kierunku stojącego mężczyzny. Nie wiem czemu, jednak pragnęłam jeszcze raz na niego spojrzeć. Tak właściwe, kim on był? – Kim jesteś? – zadałam pytanie cisnące mi się na usta.
       - Nikim szczególnym, idź już – rzekł, a na jego wargach majaczył lekki uśmiech. Zauważyłam, że mężczyzna odwrócił się i odszedł w przeciwnym kierunku. Uczyniłam to samo, jednak nie wiele kroków zrobiłam, a znów usłyszałam jego głos, na którego dźwięk przystanęłam.
       - Jestem tylko księciem, hatun – powiedział, a ja odwróciłam się niczym rażona piorunem, gdy dotarł do mnie sens jego słów. Nie kryłam zaskoczenia, nawet nie pomyślałam o tym, aby się ukłonić w geście szacunku. Dostrzegłam tylko jego uśmiech, a potem zniknął za zakrętem. Stałam przez chwilę nieruchomo, a zdezorientowanie ani na moment nie opuszczało mej osoby. Spotkałam księcia Bayezida! Uśmiechnęłam się na tą myśl, czyż właśnie tego nie pragnęłam? W o wiele lepszym nastroju powróciłam do haremowej Sali. 
________________________
*Bey – urzednik państwowy, dowódca janczarów (wojsk)
* Pasa, Pasowie – najbliższy/ najbliżsi doradca np. księcia, sułtana.




Witajcie, przed Wami pierwszy rozdział mojej historii. Za ewentualne błędy przepraszam. Piszcie jak się podobało, każda opinia wiele znaczy :) Ogólnie miał być dłuższy i wcześniej, jednak zmieniłam koncepcję rozdziału i połowę musiałam pisać od początku, ale trudno xd. Do napisania, Nurvela.

11 komentarzy:

  1. Super rozdział, fajnie że Anastazja spotkała Bayezida. Życzę ci dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 bomba
    Ciekawy dobór postaci
    Czekam na dalszy ciąg :)
    PS. DAJ SZYBCIEJ KOLEJNY PLISSSSSSS ;) XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się coraz bardziej. <3
    Czekam na następny.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo się cieszę^^ :) Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  4. Ciężko mi tu powiedzieć cokolwiek o poprawności, bo od deski do deski nie udało mi się przeczytać tego rozdziału. Powód jest prosty - jest on za długi. Można by go podzielić na dwie części równie dobrze (widziałam nawet odpowiednie do tego miejsce) i czytelnik nie zniechęciłby się tak szybko. To jest dość ważna kwestia jeśli chodzi o opowiadania blogowe. Posty nie za długie, nie za krótkie, mają więcej odbiorców, więcej konstruktywnych komentarzy, a ty nie tracisz energii i piszesz jeden post mniejszym kosztem pracy.
    Poza tym styl pisania masz bardzo fajny. Byłoby fajnie gdybyś dodała jakieś wątki pałacowe, jak to jest w serialu, pokazała relacje między osobami mieszkającymi w pałacu np. sceny sułtan i syn, książę i jego braca, jakaś intryga sułtanek jak to bywa.
    Pozdro.
    http://dziennikidestiny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, długi? Pamiętam czasy gdy rozdziały na blogach opowiadaniowych wynosiły około 10 stron w wordzie, natomiast tu sa jedynie 4, jeżeli dobrze pamiętam xd.
      Bardzo dziękuje, cieszy mnie, ze jednak Ci się podobało. Różne wątki pałacowe się pojawią, spokojnie, jesteśmy dopiero przy pierwszym rozdziale^^. W drugim poględze jeszcze trochę o Anastasii i księciu, ale w trzecim powinnam zacząć rozwijać historię jednej z postaci drugoplanowych :)
      Bardzo Ci dziękuje za komentarz i wybacz, ze odpisuje dopiero teraz. Kiedyś wystukałam piękna odpowiedź, ale szlak ją trafił przez awarię kompa.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Zależy na co spojrzysz. Moim zdaniem bardziej się opłaca tworzyć krótsze rozdziały, ale to już wybór twórcy.
      W takim razie czekam na chwilę oddechu, by móc zerknąć na kolejny rozdział. Nie dawno z tego co widzę się pojawił, ale teraz jest już trochę późno :)
      Nie ma sprawy, zdarza się. Ja się cieszę, że nie zostałam wyzwana od hejterów (czasem się zdarza)

      Usuń
  5. Jej jestem pod wrażeniem tego jak to wszystko opisujesz...
    Bardzo mi się spodobało to opowiadanie i na początku stwierdziłam, że dość długi ten rozdział, ale jak tylko zaczęłam czytać to połowa jakby nagle zniknęła... Muszę jeszcze ogarnąć jak się czyta te wszystkie nazwy :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny, pozdrawiam :D
    N.M.A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, aż uśmiech pojawia się na twarzy.
      Bardzo Ci dziękuje za opinię i podpowiem, ze kolejny pojawi się na dniach :)

      Usuń