niedziela, 9 października 2016

Rozdział Drugi

Zbetowane przez Narglę ♥.
Anastasia
       Minęło kilka dni, które upłynęły na nauce i pracy. Zwykłe niewolnice tak jak ja, Angela, Anna i Sofia zajmowały się porządkami w haremie. Było to dość żmudne, pracochłonne zajęcie, choć bardzo często nie wymagające zbyt wielkiego nakładu pracy. Cięższe zadania wykonywali eunuchowie, od których aż roiło się w Seraju. Mogłoby się wydawać, że życie osmańskiej niewolnicy upływa dość beztrosko. Angela miała szczęście, ponieważ jednego poranka została wysłana do komnaty księcia, aby zanieść mu śniadanie. Anna natomiast przysłużyła się czymś sułtance Huricihan. Była ona główną Haseki księcia. Nie miałam okazji jeszcze jej spotkać, jednak dziewczęta mówiły, że jest strasznie ponura i niezwykle zazdrosna o każdą nałożnicę wysłaną do alkowy księcia – do tego była wyjątkowo piękna. Jeżeli nie kłamią, to musi być okropna i okrutna, a jednak chciałabym ją spotkać. Każda osoba mnie tutaj ciekawiła. Spełniłam jedno z mych pragnień; przecież chciałam ujrzeć księcia. Choć nie sądziłam, że stanie się to w takich okolicznościach, ale jednak – spełniło się. Nie dziwiłam się, że tyle dziewcząt lgnęło do Bayezida, mimo wszystko wydawał się być dobrym człowiekiem. Oczywiście nie omieszkałam o wszystkim opowiedzieć Angeli, w której odnalazłam swą bratnią duszę.
      Od kilku dni mogłam się szczycić także nowym imieniem. Wszystkie nowe niewolnice musiały przyjąć tutejszą wiarę, a następnie nadano nam muzułmańskie imiona. Od tej pory zwracano się do mnie Nurşah Hatun, co oznaczało "królową światła". Musiałam zapomnieć o dawnej Anastazji, teraz byłam Nurşah. Kto wie, może rzeczywiście kiedyś stanę się czyjąś królową, czyimś światłem? Nie wiem, co przyniesie mi los. Mimowolnie w mym umyśle pojawiła się myśl o księciu, jednak szybko potrząsnęłam głowa, jakbym chciała ją odgonić. Nie byłam taka jak inne, nie zależało mi na jego względach.
    Nie tylko mi zmieniono imię, rzecz jasna. Moja przyjaciółka Angela od tej pory zwała się Mahfiruze, okropna Sofia: Aylą, natomiast cicha i spokojna Anna stała się Ayşah. Wszystkie miałyśmy piękne, choć tak obce imiona. Myślę, że miał to być jakiś znak, jakaś zachęta do tego, aby rozpocząć nowe życie, wolne od przeszłości. Jednak czy będę potrafiła zapomnieć o tym, że nie pochodzę z tych czasów? Nie potrafiłam już wierzyć w to, że kiedyś powrócę do bliskich, przecież nic nie działo się, co mogłoby zwiastować mój powrót.

     Mijały dni i tygodnie, czas upływał spokojnie. Bardzo pragnęłam wyjść do ogrodu, jednak było to zabronione. Czy naprawdę jest taki piękny jak mówiły kalfy - haremowe czeladniczki? Większość dziewcząt znajdowało się właśnie w głównej sali, była pora posiłku. Siedziałam przy stoliku razem z Mahfiruze i Aynur – niewolnicą porwaną z Grecji. Spostrzegłam, że w haremie było dużo Wenecjanek, Greczynek, kilka Rusinek... Osmanie z wielu stron świata sprowadzali niewolnice. Czy była jakaś z Lechistanu? Sobie przypisałam pochodzenie z tej krainy, wszak pochodziłam przecież z Polski.  Panowała wesoła atmosfera. Wszystkie niewolnice zajadały pyszny pilaw, czyli jedno z tamtejszych dań i popijały go szerbetem – napojem owocowym z kruszonym lodem. Wszędzie rozlegały się ciche rozmowy, aż nagle przerwał je głośny okrzyk.
       - Uwaga! Książę Bayezid Hazreterli! – wszystkie natychmiast zerwałyśmy się z miejsc i ustawiłyśmy się w rządku. Spuściłyśmy głowy i stałyśmy w ukłonie, uginając nogi w kolanach, tak jak nauczyły nas kalfy. Właśnie tak nakazywała pałacowa etykieta. Bayezid musiał wrócić ze stolicy. Kalfy szeptały, że jego ojciec – sam Sułtan Suleyman go wezwał do Konstantynopola. Zapewne książę teraz szedł odwiedzić swe kobiety i dzieci – przecież nie widział ich przez tygodnie… 
      Mężczyzna przechodził przez harem, a ja nie mogłam tak po prostu nie skorzystać z okazji. W pewnym momencie podniosłam głowę, choć to zakazane i spojrzałam centralnie w oczy księcia. Ku mojemu zdziwieniu nasze tęczówki skrzyżowały się. Me serce zaczęło bić szybciej, a ciało przeszedł niesamowity dreszcz. Dopiero, gdy mnie minął odwrócił swój wzrok, a po chwili zniknął za rogiem. Tak naprawdę wiele myślałam odkąd ujrzałam go po raz pierwszy. Ten dzień nie dawał mi spokoju, a obraz księcia wciąż nawiedzał me myśli i sny. 
       - Patrzył na ciebie, Nurşah! – powiedziała podekscytowana Mahfiruze. Jak zwykle nic nie mogło jej umknąć. Przed oczami ciągle miałam jego spojrzenie, skierowane w moją stronę. Serce mi biło jak oszalałe, a ja wiedziałam, że jeszcze raz chciałam spojrzeć w te niebieskie tęczówki…
        Widziałam go kolejny raz, przez krótką chwilę, gdy szedł pałacowym korytarzem, miałam wrażenie, że moje serce zadrgało z podekscytowania. Pragnęłam ujrzeć go raz jeszcze, porozmawiać… Podjęłam decyzję. Robiłam to dosyć nagle, choć wydała się ona oczywista. Postanowiłam skorzystać z tego, że tu jestem. Książę nie był mi obojętny i nie mogłam zmarnować takiej szansy. A co, jeśli nie uda mi się powrócić do moich czasów? Co jeśli zostanę tu uwięziona na zawsze - mam zwiędnąć w murach tego pałacu? A jak na moje zniknięcie zareagowali bliscy? Co się tam działo? Miałam tyle pytań, a nie mogłam uzyskać żadnej odpowiedzi.


       Tego dnia siedziałam w haremowej sali razem z Mahfiruze. Cieszyłam się, że mam ją tu przy sobie, stała się bardzo bliska mej osobie w ostatnich dniach. Bardzo przypominała charakterem moją najlepszą przyjaciółkę z "moich" czasów. Może dlatego ją tak polubiłam?  Nie miałyśmy w tej chwili żadnej pracy, zresztą rzadko nam się trafiała, tyle tu dziewcząt w końcu… Ja i Mahfiruze beztrosko siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, jak to miałyśmy w zwyczaju. 
         - Nurşah Hatun – usłyszałam nagle głos za sobą. Nieopodal stała jedna z kalf, ta sama która wprowadziła nam zasady haremu i mówiła o wszystkich ważnych rzeczach. Ją też bardzo polubiłam, Nurbahar jest wspaniałą kobietą. Słysząc jej wołanie, natychmiast podniosłam się z wygodnej poduszki, na której siedziałam i podeszłam do kobiety.
        - Słucham, Nurbahar Kalfa – powiedziałam, kłaniając się lekko, tak jak wymagały tego pałacowe zasady.
        - Chodź ze mną do kuchni – wyjaśniła, a ja podążyłam za nią. – Zaniesiesz tacę z posiłkiem do komnat księcia. – dodała, a me serce mimowolnie zabiło mocniej, a me oblicze rozjaśnił promienny uśmiech. Będę mogła znów zobaczyć księcia! Nurbahar nie musiała mi niczego powtarzać dwa razy; od razu podążyłam za nią we wskazane miejsce. 
        - Nie podnoś wzroku, nie odzywaj się, jeśli książę bądź sułtanka cię o coś nie zapytają...
        - Sułtanka? – przerwałam nagle zdumiona pouczenie kalfy, na co kobieta jednie przewróciła oczami, jednak po chwili wyjaśniła ze spokojem. - Jest z nim sułtanka Rana – usłyszałam odpowiedź z jej ust. Rana, nie Huricihan, która podobno ma tytuł głównej kobiety księcia. Żadnej z nich jeszcze nie było dane mi spotkać. Mahfiruze kiedyś widziała Ranę, podobno to bardzo miła sułtanka. Tak też o niej mówi cały harem. Jednak to jedna z kobiet księcia. Rywalka.
        Dowiedziałam się wcześniej od innych dziewcząt, że zarządzająca haremem sułtanka Rana zawsze każe wysyłać różne dziewczęta, aby usługiwały księciu Bayezidowi. Podobno ma nadzieję, że przez to zakocha się w którejś i odsunie od siebie sułtankę Huricihan. Teraz nadeszła moja kolej. Czy uda mi się to osiągnąć? 
          Z bijącym sercem stanęłam przed komnatą, a strażnicy widząc, że trzymam tacę z jedzeniem bez zbędnego słowa mnie wpuścili. Podekscytowana przekroczyłam próg komnaty.
      - Książe, sułtanko – powiedziałam i lekko dygnęłam, bojąc się, że upuszczę tacę. Potem podeszłam do stolika i zaczęłam wykładać na niego wszystkie przysmaki. Były tam szerbet o niesamowicie słodkim smaku, przepyszna baklawa, czyli ciasto z cieniutkich placków, a także kostki wybornego rachatłukum i wiele innych słodkości. Wszystko postawiłam na stoliku, oddychając z ulgą, że niczego nie wywaliłam. Nalałam jeszcze słodkiego napoju do bogato zdobionych kielichów, tak nakazała mi wcześniej Nurbahar Kalfa. 
          Obok księcia siedziała sułtanka Rana. Rzeczywiście była bardzo piękną kobietą, musiałam jej to przyznać. Bystre oczy niewiasty przyglądały się jak wykładam jedzenie na stolik, miałam nadzieję, że nie widzi mych drżących dłoni. Jej ciemne włosy spływały na pierś i plecy kaskadą delikatnych fal, a na nieskazitelnej twarzy gościł szeroki, pogodny uśmiech, który tylko nadawał kobiecie uroku. Na głowie miała śliczną ozdobę z rubinem, podkreślającym kolor jej włosów i połyskująca suknię na ciele, barwą pasującą do ozdoby na włosach. Prawdziwa sułtanka - to była moja pierwsza myśl, gdy tylko ją ujrzałam.
           Nie omieszkałam się dwukrotnie spojrzeć na księcia. Serce zabiło mi z jeszcze większą mocą, gdy nasze oczy się skrzyżowały, choć nie przerywał rozmowy z sułtanką Raną. Siedział tam, przystojny jak zawsze. Zajęty rozmową ze swą konkubiną, a jednak ja widziałam jego przenikliwe, niebieskie tęczówki wpatrzone we mnie. Gdy odwróciłam spojrzenie, miałam wrażenie, że on nadal się we mnie wpatruje. 
          Skończyłam swoje zadanie i już miałam się ukłonić i odejść, kiedy usłyszałam pytanie skierowane w moją stronę.
         - Jak ci na imię, Hatun? – zapytała sułtanka melodyjnym głosem, ale i zarówno uprzejmym.
         - Jestem Nurşah, sułtanko – odpowiedziałam spokojnie, wbijając wzrok w podłogę.
         - Piękne imię, Nurşah – powiedziała kobieta, a gdy na nią spojrzałam nadal na jej twarzy gościł uśmiech. Kątem oka spostrzegłam, że książę nam się przypatruje. Czy ona także widziała jak patrzyliśmy na siebie z latoroślą najwybitniejszego padyszacha w historii? Oby tylko nie przyniosło mi to kłopotów z jej strony. 
         – Idź do kuchni i poproś jeszcze o rachatłukum dla naszych małych sułtanek. – poprosiła kobieta uprzejmie i wskazała nieznacznie ręką na kąt pokoju. Spojrzałam we wskazanym kierunku i dopiero teraz dostrzegłam, że na wygodnych poduszkach siedziały tam cichuteńko trzy małe dziewczynki. Szeptały coś do siebie, a na ich twarzach gościły uśmiechy. – Dziewczynki za nim przepadają, a w tej miseczce jest go niewiele – dodała ciepło. 
       - Jak sobie życzysz, sułtanko – odparłam z lekkim uśmiechem, a potem ukłoniłam się i opuściłam komnatę, jednak nim to zrobiłam, musiałam ponownie skrzyżować swoje tęczówki z księciem. Poczułam nagłą sympatię do sułtanki Rany; bynajmniej nie przestałam myśleć o niej jako rywalce. Dzięki niej ponownie mogłam przyjść do tej komnaty i zobaczyć tego, dla którego chyba zabiło moje serce. 
         Wyszłam na korytarz i oparłam się na chwilę o chłodną ścianę. Położyłam rękę na pierś, czując jak serce mi mocno bije. O wiele mocniej niż powinno. Na mej twarzy cały czas gości uśmiech. Przymykam na chwile oczy, a w wyobraźni wciąż widzę spojrzenie księcia skierowane w moją stronę. Czy cały czas będzie się tak we mnie wpatrywał? Oby jak najszybciej zapragnął zaprosić mnie do swej alkowy…
         W końcu się opamiętałam i podążyłam w stronę kuchni. Przecież miałam przynieść rachatłukum dla małych sułtanek. Im szybciej pójdę, tym prędzej znów ujrzę obliczę księcia, prawda?. Ledwo zdążyłam minąć zakręt, zobaczyłam kobietę. To nie była zwykła niewolnica – od razu to zauważyłam. Kobieta poruszała się wolnym, dostojnym krokiem. Jej uroda była naprawdę niesamowita. Ubrana była w przepiękną suknię z jakiegoś połyskującego materiału, a na głowie miała śliczną koronę wysadzaną kamieniami. Jednak jej twarz była ponura, bez wyrazu, zupełne przeciwieństwo uśmiechniętej Rany. Czy kobieta, która stanęła na mej drodze to była sułtanka Huricihan?

Witam serdecznie! Kolejny rozdział za nami. Co o nim sądzicie? :) Wszelkie opinie mile widziane. Dziękuję także za każde słowo pod poprzednim rozdziałem :).
Pozdrawiam cieplutko, Nurvela.

4 komentarze:

  1. Dużo jeszcze tych spojrzeń zanim postanowią porozmawiać?!
    Jestem w szoku, że po przeczytaniu dwóch rozdziałów mniej więcej ogarniam kto jest kim :)
    Anastazja (pozwól, że tak będę ją nazywać, jest łatwiej) jest tam już tyle czasu a ciekawość jeszcze nie zwyciężyła? Ja już dawno był się kazdego o wszystko pytała. A zwłaszcza księcia ;D
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, spokojnie; nie wiele xd. W następnym rozdziale porozmawiają, przynajmniej tak planuję xd. W sumie Ana mogłaby się pytać o wiele rzeczy, ale z drugiej strony nie powinna także wzbudzać podejrzeń xd :D I są też różne zasady itp. XD
      Bardzo Ci dziękuję za Twoją opinię, wena przydaje się zawsze^^
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie,lecz kiedy pojawią się następne części???

      Usuń
    3. Póki co, nie mam niestety na nie, ani weny, ani nawet czasu ;c

      Usuń